niedziela, 16 sierpnia 2015

Takie tam bajanie - przy niedzieli

Lubię jeździć do Krakowa, bo atmosfera Starego Miasta ma dla mnie coś magicznego.
Może to za przyczyną piękna, na które natykamy się tam na każdym kroku.
Malownicze kamieniczki, ozdobione rzeźbami, prezentujące w całej krasie każdy starannie, przed wiekami, obrobiony detal. A może dlatego, że dawne budownictwo potrafi mnie bardziej zauroczyć niż współczesne. Rozmaitość szczegółów i kształtów bardziej do mnie przemawiają niż powtarzalność utylitarnych form.
Najbardziej jednak lubię Wawel.
Malownicze wzgórze jest dla mnie osobiście czymś w rodzaju świątyni. To miejsce, gdzie można dotknąć historii. To namacalny ślad mówiący o przeszło tysiącu latach potęgi naszego kraju.
Niesamowite wapienne wzgórze wyłania się ponad brzegi Wisły, a ukryta w nim jaskinia pobudza wyobraźnię.
Potężna skała. A na niej zamek. I kościół.
Odwiedzając ekspozycję Wawel Zaginiony przekonamy się na własne oczy jak głęboko w przeszłość sięga historia królewskiego wzgórza.
Dla mnie Wawel to trwanie, potęga i duma.
Niemal czuje się moc skały, na której zbudowano oparcie dla polskiej państwowości: siedzibę królów.
Państwo trwało nieugięte, zupełnie jakby o wawelską skalę rozbijały się przeciwności losu i wrogowie Rzeczpospolitej.
Do czasu.
I tu zaczyna się moje bajanie...
Znalezione obrazy dla zapytania wawel z lotu ptakaPrzy którejś kolejnej wizycie na dziedzińcu królewskiego zamku naszła mnie myśl, że łańcuch niepowodzeń kochanej Ojczyzny zaczął się wtedy, gdy królowie opuścili Wawel.
Zupełnie jakby przestała ich ochraniać moc potężnej skały.
Losy Polski zaczęły się plątać, gdy stolica została przeniesiona do Warszawy. Wkrótce zaczął się "potop" i era rabowania dorobku przeszłych pokoleń.
Ciągle jeszcze jednak Wawelska katedra była miejscem koronacji królów.
Ostatnim królem koronowanym na mocarnym wzgórzu był Sas: August III.
Plątało się już wtedy nieźle: jego poprzednik, który abdykował po niespełna dwuipółletnim panowaniu, koronowany w Warszawie, Stanisław Leszczyński - abdykował.
August III, robił co mógł, by nachapać się w kraju mlekiem i miodem płynącym, traktując Polskę, jak dojną krowę, zaś jego następca, Stanisław Poniatowski, który zrezygnował z oparcia swego panowania na nadwiślanej skale, koronował się również w Warszawie i również abdykował, przypieczętowując w ten sposób losy Polski.... Tam też koronował się na króla Polski car Mikołaj I.
Jakoś Warszawa nie ma szczęścia do królów, choć jest miastem przez królową ulubionym i rozbudowanym.
Może nowy prezydent wywodzący się spod Wawelskiego Wzgórza zabierze ze sobą choć część szczęśliwej historii naszego kraju ze sobą i przywróci pamięć o trwaniu, potęgę ducha, dumę z wielkości narodu i moc skały.
Takie tam, pobożne życzenia i niedzielne bajanie...
Wawel 1000 lat temu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz