sobota, 8 sierpnia 2015

Kot w butach

Już pisałam o dzisiejszym podejściu do przedmiotów, o nakręcaniu popytu przez produkcje przedmiotów nietrwałych. Wszystko się kręci gdy jest dobrze, kiedy nadchodzi kryzys zaczynamy dostrzegać nicość dzisiejszych produktów.
Niedawno przeczytałam takie wynurzenie: przeziębiony chciałem sobie zrobić mleko z miodem, masłem i czosnkiem. Okazało się, ze mam w domu mleko w proszku, miks masła z olejem, sztuczny miód i chiński czosnek pozbawiony smaku. Nijakość, sztuczność i żałosna jakość dosięgnęła nas wszystkich.
Oczywiście przykład jest przesadzony, bo w sklepie można kupić prawdziwy miód (trzeba uważać na chiński, produkowany przez pszczoły karmione cukrem i pozbawiony wartościowych związków zbieranych z kwiatów), można kupić prawdziwe masło, które przegrywa z miksami ceną, można kupić wyrób bardziej mlekopodobny od mleka w proszku, a jak dobrze poszukać, to znajdziemy polski czosnek o właściwym smaku i wartościach. Tyle, ze to wszystko wymaga wysiłku i starań, bo powszechne wszędzie staje się badziewie i wyroby xxxx-podobne. (xxxx - podstawić dowolny produkt)
Znalezione obrazy dla zapytania kot w butachAle wracając do kota w butach.
W bajce wielokrotnie słuchanej przed laty przez moje dzieci brzmiało takie niezwykłe zdanie (już cytowane na blogu): weź kocie buty moje, dostałem je po dziadku. Są jeszcze prawie nowe.
Z dzisiejszym podejściem łatwo wykpić takie podejście. Kto by chodził w starych, kilkudziesięcioletnich butach. Przyznam, że i dla mnie byłoby to trudne. Chcę się jednak skupić na dawnym podejściu do przedmiotów i filozofii życiowej, która nakazywała używać przedmiotów tak długo, jak długo były do tego użytku zdatne.
Porządne buty przez wieku były produktem drogim i luksusowym. Bogacza od zawsze poznawało się nie tylko po stroju, ale przede wszystkim po butach. W języku polskim funkcjonowało nawet określenie "karmazyn" oznaczające bogatego szlachcica. Wzięło się ono od koloru barwionej i starannie wyprawionej skóry, z której szyto najdroższe buty.
Jak wiadomo buty staja się najwygodniejsze tuż przed wyrzuceniem - gdy są rozchodzone i dokładnie uformowane na naszej nodze. Wtedy też zwykle są bardzo zniszczone. Dlatego przez wieki buty dbano z wielką starannością. Te najlepsze zwykle czekały na użycie na prawidłach, na sezonową odstawkę szły starannie wyczyszczone i wypchane, by nie straciły fasonu. Oddawano je szewcowi, gdy wymagały naprawy i ratunku. Wymieniano im podeszwy, okuwano dziurki, czasem zszywano lub łatano cholewki.
Buty są podstawą naszych codziennych czynności. Niewygodne potrafią skutecznie utrudnić, a nawet uniemożliwić normalne życie. A jednak tak dziś trudno o porządny produkt.
Producenci nakręcają podaż wypuszczając na rynek ciągle nowe modele i zmieniając mody. Przy czym idąc do sklepu mamy zazwyczaj wybór miedzy dżumą a cholerą. Najtańsze rozlatują się po tygodniu, pęka cholewka, ściera się na wylot podeszwa, wyrywają się szlufki lub metalowe kółeczka do sznurówek.
Reklamacji nie ma, bo producent zawsze może powiedzieć, że uszkodzenia mechaniczne powstały z winy użytkownika. Trzeba więc szukać butów droższych, wykonanych "po Bożemu", z jako taką gwarancją na ich dłuższe, niż tygodniowe, użytkowanie. Wracamy więc do traktowania ich "po dawnemu". Kto z szanownych czytelników nie ma w domu takiej "starej" ulubionej pary, najwygodniejszych butów. Takich, które przeżyły już kilka nowszych modeli, i które szkoda wyrzucić, bo choć podniszczone, są najwygodniejsze?
Tkwi więc w nas potrzeba posiadania rzeczy solidnych, których używamy nawet po latach, gdy widać na nich ząb czasu. Będziemy jednak o nie dbać.
Okazuje się więc, że oferowane kotu buty mogły być na prawdę solidne.
Znalezione obrazy dla zapytania koronkowe mankiety XVIIDzisiejsze społeczeństwo zajmujące się przetwarzaniem i produkcją śmieci zdaje się nie pamiętać, że przez wieki szacunek dla przedmiotów był wielką cnotą, a nie wyrazem biedy, czy sknerstwa.
Pomijając szacunek do drogich butów, podobnie były traktowane damskie i męskie stroje.
Przez wieki damskie suknie wymagające wielu metrów, często bardzo drogich materiałów, były przerabiane nieskończoną ilość razy. Aksamity, jedwabie, bisiory, złotogłowia ciągle nadawały się do uszycia kolejnego najmodniejszego fasonu sukni. Do dworów sprowadzano papierowe wykroje, które służyły pomocą przy nieustannych przeróbkach strojów. Wymagała tego nie tylko radykalna zmiana mody (kiedyś rzadka), ale zwykłe "opatrzenie się" z posiadaną sukienką. Zmieniano wstążki, koronki, dorabiano nowe kwiaty, upinano inaczej fałdy i falbanki spódnic. Bywało, że te najdroższe przekazywano w spadku.
Podobnie było ze strojami męskimi. W polskim stroju szlachecki żupan mógł być zwykły, codzienny - lniany, ale te wyjściowe szyto z wzorzystych jedwabi, a czasem z bisioru. Materiały były tak drogie, iż zdarzało się, że tył żupana, zakrywany kontuszem był z tańszego materiału niż reprezentacyjny przód.
Kontusze zaś - wizytówki bogactwa posiadaczy - ozdabiano guzami, których wartość sięgała czasami kilku wsi.
Czas żupanów i kontuszy przeminął, podobnie jak koronkowych kołnierzy i mankietów oraz bogatych haftów w cudzoziemskich strojach. Pojawiły się fraki,      i garnitury. Wydawać by się mogło, że bogaty z nonszalancją podejdzie do tematu. Zaplamiony, z dziurką wypaloną przez cygaro, naddarte przez nieuwagę spodnie i strój powinien wylądować w śmietniku. Nic z tych rzeczy. Stroje szyte na miarę przez najlepszych krawców zawsze mogły liczyć na naprawę. Krawiec przez lata zajmował się artystycznym łataniem dziur, czyszczeniem plam, a często wymianą całego zniszczonego elementu fraka czy marynarki.
Działo się to nie dlatego, że właściciela nie było stać na nowy strój, ale dlatego, że nikt nie widział potrzeby wyrzucania dobrej i eleganckiej odzieży, która wymagała jedynie drobnej korekty.
Podobnie działo się ze strojami ludowymi. Ich wykonanie, lub zakup wymagały tyle trudu, że i one były przekazywane z pokolenia na pokolenie. Przędzenie, farbowanie tkanie, haftowanie zabierało rzecz najcenniejszą i kosztowną - czas. Starannie wykonana koroneczka, czy wyszywana bluzka stawały się dobrem wartym szacunku i starannego zachowania.
Dziś zniknęła elegancja stłumiona taniością=bylejakością, a podejście do przedmiotów zmieniło się diametralnie.
Znalezione obrazy dla zapytania haftowany serdakWymieniamy podłogę, bo stała się niemodna (na zachodzie ponoć średnio co 2 lata, jak mnie pouczano o ideale do którego dążymy w handlu), skuwamy kafelki w łazience, wymieniamy sprzęt agd, bo ma "niemodny dizajn", wyrzucamy meble, bo musimy nadążać za obowiązującymi trendami.
A przecież trendy tworzone są sztucznie.
Przez wieki mody nie zmieniały się nigdy tak szybko, jak dziś. Dwa, trzy pokolenia, czasami więcej,  potrafiły się cieszyć starannie wykonanymi, solidnymi, z prawdziwego, czasem szlachetnego drewna, meblami.
Dziś narzekamy na badziew wykonania, rozpadające się meble z płyty, rozlatujące się buty, złej jakości stroje, sprzęt rtv i agd, który ma określoną żywotność, a potem nadaje się wyłącznie na śmietnik.
Musimy więc kupować następne i następne...
Kiedyś ludzie się "dorabiali", mogli przekazywać dzieciom rzeczy solidne i trwałe. Czego my się dorabiamy? Samochodu, który po kilku latach nic nie jest wart? Ubrań, które po tygodniu maja wartość ścierki? "Nowoczesnego" domu, budowanego w takiej technologii, że taniej jest wybudować nowy, niż po latach bawić się w jego remont? Mebli, które za pół roku będą niemodne, albo się po prostu zaczną rozpadać?
No chyba, ze jest to dom solidnie wymurowany według przestarzałych wzorców, mebli wykonanych według starych wzorów (lub autentycznych starych), solidnej porcelany w klasycznych wzorach i zupełnie już dziś niemodnych sreber.

Tkwimy w zaklętym kręgu: kupuję tanie, nietrwałe, nie dbam - bo tanie, szybko niszczę, muszę znów kupić, najlepiej tanie...


3 komentarze:

  1. Mam w domu taką starą patelnię. Jest już bardzo brzydka ale za to nic do niej podczas smażenia nie przywiera. Niech schowają się przed nią wszelkie ultranowoczesne technologicznie "teflony i ceramiki".
    ... a z tymi butami to rzeczywiście coś jest narzeczy....

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy trójce dzieci sprawa trwałych i wygodnych butów osiąga rangę "wagi państwowej"...
    W wielu domach jest jakiś niezniszczalny lub ukochany przedmiot, który trwa mimo starości i zniszczeń :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Święta racja, króluje tandeta, bylejakość i BRZYDOTA. Ubieramy się nie tylko w rzeczy nietrwałe, ale i zwyczajnie brzydkie. Szukając swego czasu mebli nie mogłam przeboleć, że tył każdej, dosłownie każdej szafy jest wykonany z paskudnej płyty pilśniowej czy wiórowej. Tylko jaka jest alternatywa? Wielu ludzi - może nawet większość - nie stać by było na buty wykonane wg starych technik i z najlepszych dostępnych materiałów. Kupujemy rzeczy nietrwałe i byle jakie przede wszystkim z biedy. Co nie znaczy, że wszystko, co drogie, jest ładne, trwałe i solidnie wykonane; wystarczy przejść się przed wystawami sklepów w centrach miast czy galeriach handlowych, by poraziły nas zarówno wywindowane ceny, jak i szalenie niska jakość wykonania ubrań.

    Co do sprzętu zawierającego części elektroniczne (od samochodów poprzez AGD po komputery), to zupełnie naturalną rzeczą jest, że w niektórych przypadkach tuż po wygaśnięciu gwarancji włączy się tzw. samobójczy czip, który wyłącza urządzenie, sygnalizując fałszywą awarię, wyleje kondensator specjalnie umieszczony tuż przy nagrzewającym się radiatorze lub nastąpi zużycie plastikowych elementów napędowych (tę wiedzę przekazał mi mój Luby, zajmujący się od dziecka naprawą sprzętu audio). Gdyby ludzie nabywali produkty nie co 3-4 lata, a co 10-20, wiele firm by splajtowało.

    OdpowiedzUsuń