czwartek, 18 września 2014

Kurczak w kuchni

Siedzę sobie w dużym pokoju, spokojnie czytam siedząc w ulubionym kąciku, a ty nagle z kuchni dobiega mnie głos kurczaka. Takiego niedużego. Głośny i spanikowany. Prawdę mówiąc i ja spanikowałam. Kurczaków w tym moim domu nigdy nie było, zwątpiłam więc przez sekundę w swoje zdrowe zmysły. Potem jednak się poderwałam i truchcikiem pobiegłam w stronę odgłosów, zdążyłam przyłapać Kicię chowającą się w kąciku z kurczakiem wielkości połowy niej samej. Zabrałam jej tę zdobycz. Kurczak żywy, nie poraniony był chyba bliski zejścia na zawał, bo nawet nie drgnął, gdy niosłam go po schodach. Włożyłam go do pudła stojącego w garażu i poszłam się przebrać. W okolicy jest tylko jedna osoba, u której po ogródku spaceruje drób. Przygotowałam pudełko do transportu i z tym wyposażeniem poszłam po skrzydlatą ofiarę. W garażu okazało się, że pudełko było zbyt płytkie, a ptaszek całkiem żywy, bo wylazł i schował się w najdalszym, najbardziej niedostępnym kącie, do którego nie ma dojścia. I tam siedzi. A my kombinujemy, jak to wystraszone stworzenie wyciągnąć...

1 komentarz: