niedziela, 8 września 2013

Takie będą rzeczypospolite...

... jakie ich młodzieży chowanie.
Każdy zna to zdanie wypowiedziane przez Modrzewskiego.
Tyle że nic z niego nie wynika.
Temat szkoły i wychowania młodzieży wyniknął mi samoistnie z piątkowego wpisu.
Dlaczego dzieci kiedyś były grzeczne, a dziś szkoły i rodzice mają z nimi tyle problemów?
Odpowiedź jest prosta - BO IM NA TO POZWALAMY !
Sama chodziłam do szkoły w czasach, gdy za "łapy"nikt się nie oburzał i co ciekawe, z kimkolwiek wspominam tamte wydarzenia, zdanie na ten temat jest takie samo: działało! Nie słyszałam żeby ktoś miał z tego powodu uraz psychiczny, żeby nabawił się lęków lub zapałał morderczą chęcią zemsty. Kara była na tyle dotkliwa, że się o niej pamiętało przed podjęciem kolejnej głupoty lub niegrzeczności, a na tyle lekka, że po kilku minutach trzeźwy osąd przyznawał, że się należała.
Raz w życiu dostałam - trzy raz linijką po łapach. Trzeba było wyjść na środek klasy i wyciągnąć przed siebie lewą rękę (u nas nikt nie dostawał w prawą, którą się pisało) i w milczeniu wytrzymać otrzymane razy. Nie były dotkliwe - najdotkliwszy był wstyd przed klasą, że się na tę karę zasłużyło.
Dziś dzieci się nie wstydzą, jeżeli wydadzą się jakieś niecne postępki i nauczycielka o nich powie,  jedyną ich reakcją jest uwaga, że to pani jest wredna, bo o tym mówi.
Niech mnie nikt nie przekonuje, że taki sam skutek jak "łapy" odniesie uwaga wpisana do zeszytu, odjęcie punktów (w szkołach, które stosują taki system) lub jedynka z zachowania. Niestety dziś na takich działaniach możliwości nauczyciela się kończą. Oczywiście zostaje jeszcze dywanik u dyrektora (harde przypadki szły z nastawieniem "trzeba to przetrzymać") i zawieszenie w obowiązkach ucznia, co działa tylko na starszą młodzież.
Prawda jest taka, że bezkarność popycha dzieci do coraz nowych prób wykazania własnej przewagi (i głupoty) i bezsilności nauczycieli.
A przecież to czas ustalania hierarchii i próby sił.
"wyjaśnij te złe stopnie"
Przerażające jest to, że w obecnych czasach rodzice, zamiast wspierać działania wychowawcze nauczycieli, mają o nie do wychowawców szkolnych pretensje. Sami wychowując dzieci bez obowiązków, bez odpowiedzialności za cokolwiek za to z żądzą posiadania.

Chciałam rozwinąć ten temat szeregiem przykładów, ale przecież znamy je z życia.
Otwarte natomiast zostaje pytanie - jak długo będziemy jeszcze w taki sposób wychowywać dzieci i dokąd to nas doprowadzi?
Bo, że jest coraz gorzej każdy widzi, ja natomiast zauważam, że oprócz niewłaściwego zachowania wobec dorosłych narasta w nieuzasadniony sposób agresja między dziećmi i ogólne schamienie w ich wzajemnych stosunkach.
Myślę, że remedium na te bolączki nie tak trudno znaleźć - musimy jednak najpierw tego chcieć.

7 komentarzy:

  1. Nic dodać nic ująć. Zgadzam się z Twoim zdaniem w całej rozciągłości.Mam wrażenie,że obecnie rodzice w nauczycielach pociech swych widzą raczej wrogów niż sprzymierzeńców,...to takie smutne i krótkowzroczne. Chodząc na wywiadówki moich dzieci wielokrotnie mam uczucie, że wychowanie trzeba by zacząć od ich rodziców. ...cóż uczeń ma prawa a o jego obowiązkach jakoś "rodziciele" zapominają ...O szacunku do pedagogów nie wspomnę, ale jak uczeń ma się nauczyć tego skoro sam rodzic mówiąc o nauczycielu wyraża się o nim używając w najlepszym wypadku jego przezwiska ...
    Rodzicie z czasem się budzą najczęściej wtedy gdy ten brak szacunku odbije się na nich, są mocno zdziwieni,...trzeba coś z tym zrobić, mówią - ale ta refleksja to przysłowiowa musztarda po obiedzie...
    Też bym sobie życzyła aby ta sytuacja się zmieniła,jednak obserwując otaczających mnie ludzi (szcz. młode rodziny) coś mi się nie wydaje by się to życzenie spełniło...
    PS.Jakiś rok temu śmiertelnie obraziłam sobie moją znajomą -młodą mamę pięcioletniej księżniczki,która odezwała się do mnie "zamknij mordę"...- no comment

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się pod tym podpisuję...

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak szacunku dla człowieka przekłada się na brak szacunku dla nauczycieli.
    Z nauczycielem można się nie zgadzać,ale należy mu się szacunek.
    Natomiast nauczyciele nie powinni się kierować sympatiami politycznymi i religijnymi,bo tam nie znajdą dobrych wzorów.
    Ja wolałem otrzymać karę od nauczyciela,aby tylko nie sprawić przykrości rodzicom.Nigdy nie spotkałem się z poniżaniem uczniów przez nauczycieli w mojej szkole.Spotkałem się z poniżaniem uczniów,ale przez"innych nauczycieli"o których dzisiaj tak głośno.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie do końca się z Tobą zgadzam. Ani uczeń, ani nauczyciel nie powinni być uważani za święte krowy. Spieranie się, komu należy się szacunek i wobec kogo należy giąć głowę, to jak sprzeczka, co lepsze/gorsze: islam czy chrześcijaństwo. Bicie czy poniżanie jest złe. A od wychowania są rodzice. Jeśli dziecko zachowuje się fatalnie, to - niestety - trzeba je usunąć ze szkoły. Może za jakiś czas spokornieje, jak zamieni naukę na pracę (a tak być powinno w przypadku wielu uczniów).

    Zauważ też, ci źle wychowani rodzice to właśnie owa dobrze wychowana młodzież. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam rozróżniam bicie - czyli krzywdzenie - od ostrego napomnienia "ze wzmocnieniem czuciowym".
      Gdyby ktoś bił moje dziecko, pierwszy spotkałby się z moim odporem - jednak znając możliwości młodzieży, trzy szybkie po łapach, kilka razy w roku są jeszcze do przyjęcia.
      Dopiero mając dzieci człowiek zdaje sobie sprawę jaką próbą sił jest wychowanie i nie mówię tu o sile fizycznej. Faktem jednak jest, że wyczuwana przez dziecko siła fizyczna doskonale wpływa na dyscyplinę wewnętrzną wychowanka. To jak z szantażem - jest dobry tylko dopóki nie trzeba go użyć - po użyciu się dewaluuje.
      Czy niegdysiejsze autorytety nauczycielskie byłyby aż takimi autorytetami, gdyby nie ostateczna groźba wisząca nad uczniem, a były nią różne prace, "siedzenie w kozie" i wreszcie łapy, a na końcu chłosta.
      Dziś nauczyciel, który wydaje polecenie na lekcji i słyszy: "sama sobie zrób", albo "panią chyba popie....o" [w szkole podstawowej] jest bezsilna. Zaznaczam, że mówię o zwykłej szkole w spokojnej dzielnicy. Za takie zachowanie wyrzucić jeszcze nie można, a uwaga wpisana wywołuje śmiech. Co proponujesz w takich razach? Pogadanka na temat właściwego zachowania wywołuje znudzenie na obliczy delikwenta. Rodzic oczywiście nie zareaguje, bo większość twierdzi, że w domu nie ma z dziećmi żadnych problemów, a zachowanie w szkole to NIE ICH sprawa.
      Nasuwa się wniosek, że po pierwsze należałoby wychować tych rodziców i nauczyć ich, jak się wychowuje dzieci, którym trzeba wpoić choć minimalny szacunek dla dorosłych. Oczywiście nauczyciel musi sobie zasłużyć na szacunek uczniów, ale absolutne minimum - nie "tykanie" dorosłych, nie przeklinanie, nie przeszkadzanie innym, wykonywanie poleceń - bo po to jest się w szkole powinno być wyniesione z domu. Takie minimum kultury w zachowaniu nie uważam za powód, by nauczyciela nazwać świętą krową.
      Od wychowania są rodzice, ale NIE wychowują. Są albo zarobieni i nie mają czasu, albo mają to w nosie, zrzucając wszystko na szkołę.
      Dziś łatwiej jest poniżyć ucznia innymi środkami niż "łapy" - bo przy klapnięciu linijką w rękę jest prosta sprawa: akcja - reakcja - i nie ma miejsca na nic innego. Przy braku takiego środka szuka się innych - udowadnianie uczniowi, że jest głupi, czepianie się za każdą kropkę i kreskę, ośmieszanie przed klasą, itd.
      Podkreślam raz jeszcze - a niedawno widziałam się z ludźmi, z którymi kończyliśmy szkołę podstawową 35 late temu - NIKT nie czuł się przez "łapy" skrzywdzony, ani nie miał o nie pretensji. Co ciekawe "łapy" skończyły się w klasie trzeciej, w czwartej trzeba było zmalować coś bardzo ciężkiego żeby oberwać. Ustalony został porządek, a dyscyplina utrwalona w małych móżdżkach.
      Dziś usunięcie ucznia ze szkoły to tylko kłopot dla rodziców, którym nie przyjdzie do głowy, że z dzieckiem coś jest nie tak, tylko będą nauczycieli oskarżać o utrudnianie IM życia.
      Zatarły się w tym narodzie zwykłe normy kultury i grzeczności.
      Pozdrawiam
      G

      Usuń
  5. Jaki szacunek dla dorosłych? Z jakiej racji ktoś ma być obdarzony szacunkiem tylko za to, że jest dorosły? Albo z racji stanowiska? Nauczyciele są różni. Są tacy, którzy mają wiedzę i potrafią ją przekazać i są tacy, którzy nie mają pojęcia co sami mówią. Skończyli studia, ale wiedza minimalna. Później obraza na ucznia, że poprawił ich błąd przy klasie. A takich nauczycieli było sporo, bo znam ludzi z różnych szkół. Koleżanka mi opowiedziała jak nauczycielka ucząca fizyki sama nie potrafiła rozwiązywać trudniejszych zadań.

    Brak wiedzy to nie wszystko. Jeszcze podejście do swojej pracy. Nauczycielka wprost mówiła na pytanie ucznia "dlaczego jest nauczycielką", że uczenie w szkole to nie jest coś co sobie wymarzyła, ale akurat nie może znaleźć lepiej płatnej pracy, więc musi się męczyć z dzieciarnią. Jak znajdzie to sobie pójdzie.

    A poniżanie słowne i zastanawianie się nad przyszłością ucznia? Te wróżby kto skończy podając kanapki, a kto kopiąc rowy?

    Jak któryś nauczyciel sam zaczyna wojenkę z uczniami to nich się nie dziwi, że napotyka na sprzeciw i odpowiedź. Bardzo dobrze, że dzieci mają swoją godność i nie pozwalają nauczycielowi na wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i stąd właśnie biorą się dzieci grające w piłkę na lekcji - bo mama nie powiedziała, że LUDZIOM i to w dodatku STARSZYM należy się minimum szacunku. Jako człowiekowi. Jako nauczyciel trzeba się wykazać.
      To absolutne minimum to: nie mówienie na "ty" nauczycielowi, nie rzucanie papierkami po klasie w czasie lekcji, nie mówienie pani, żeby sobie sama rozwiązała zadania, a szacunek do innych objawia się tez nie przeszkadzaniu tym dzieciom, które chcą słuchać.
      To zaczyna się od pierwszej klasy, od "wychowania" w domu: pani opowiada głupoty, pani mało zarabia, pani sobie nie daje rady - wystarczy kilka uwag wypowiedzianych przy dziecku i to zaczyna badać granice swojej bezkarności.
      Osobiście spotkałam się z atakiem na nauczycielkę, która "ukarała" dziecko wizytą u dyrektora i rozmową z pedagogiem szkolnym. Pani właściwie wrzeszczał na nauczycielkę: co pani sobie myśli, żeby mi gdzieś dziecko ciągać i stresować, co z tego, że pobił jakiegoś Marcina, widocznie to jakaś leluja.
      Cóż - nauczycielka wyczerpała środki w stosunku do ucznia, do matki chyba powinna wezwać policję.
      Mamusia był bardzo ładnie ubrana i umalowana, przyjechała do szkoły ładnym i nietanim samochodem i widocznie uważała, że nauczycielka nie powinna zaczynać wojenki z jej dziecięciem. Stałam z boku i na próbę upomnienia żeby się uspokoiła usłyszałam tylko, że mam się nie wtrącać, bo to nie moja sprawa.
      To BYŁA moja sprawa, bo moje dziecko z tym chodzącym ideałem jest w klasie i też już kilka prztyczków otrzymało.
      Oczywiście, że są nauczyciele, którzy rozminęli się z powołaniem, co nie upoważnia uczniów do chamstwa wobec nich.
      Poniżanie słowne bierze się z frustracji wywołanej brakiem innych form perswazji lub nacisku. Już pisałam to wcześniej - szybka reakcja fizyczna w określonej sytuacji jest skuteczniejsza i mniej bolesna psychicznie.
      Inna sprawa, że niektórzy uczniowie swoim zachowaniem nie rokują niczego innego niż zostanie kopaczem rowów lub kelnerem od kanapek - trudno z nich wydobyć odrobinę intelektu lub ambicji.


      Jak któryś nauczyciel sam zaczyna wojenkę z uczniami to nich się nie dziwi, że napotyka na sprzeciw i odpowiedź. Bardzo dobrze, że dzieci mają swoją godność i nie pozwalają nauczycielowi na wszystko.
      ?????
      Twierdzisz, że relacje z nauczycielami należy rozpocząć od wojny, a grono pedagogiczne w naszych szkołach to sami psychopaci?
      I niby na czym te wojenki polegają?
      O kilku słyszałam - nauczyciel zadał zadanie domowe - został obrzucony śmieciami.
      Nauczyciel kazał posprzątać boisko - spuszczono mu powietrze z kół samochodu.
      Masz rację - sami się o o prosili. Powinni olać gnojków i zamiast się męczyć iść na zasiłek i zasłużony odpoczynek po pracy z marginesem.

      Mielibyśmy może lepszych nauczycieli, gdyby ich praca była oceniana przez rodziców i uczniów z równoczesnym podniesieniem zarobków. Byłoby wtedy o co walczyć i uczący staraliby się by lekcje nie były stekiem bzdur i nudy.

      Pozdrawiam
      G

      Usuń