środa, 11 września 2013

Namiot

Przeżyłam wczoraj wielki zawód, bo NIKT się nie zainteresował, lub też nie znał rozwiązania mojej zagadki.
Rozwiązanie jej jest bardzo proste: WSZYSTKO jest kłamstwem !
Obraz, który powstał w roku Victorii Wiedeńskiej jest jedynie propagandą sukcesu Leopolda I Habsburga, którego w czasie bitwy pod Wiedniem po prostu NIE BYŁO.
Nie mógł więc jako pierwszy dopaść namiotu Wielkiego Wezyra, nie mógł brać jeńców i łupów, ani "zaopiekować się" kobietami z haremu. (Historia nic o nich nie mówi?)
To polska husaria rozbiła w pył wielokrotnie liczniejsze wojska tureckie, które uciekając w popłochu zostawiły ogrom cennych rzeczy, te zaś należały się zwycięzcom. To rzecz jasna obudziło wściekłość Austriaków, którzy musieli obejść się smakiem. Oczywiście nie napawało dumą też to, że dopiero pomoc z zewnątrz wyzwoliła ich z oblężenia.
Jeszcze tylko do jutra możemy oglądać na Wawelu jeden z namiotów zdobytych pod Wiedniem.
Zachwycający kunsztem i misternością wykonania jest drobnym fragmentem tego, co zostało po zwycięstwie przywiezione. Namiot po różnych kolejach losu przed prezentacją został poddany renowacji i czyszczeniu. W tym celu należało odpruć wszystkie jedwabne aplikacje, a później przyszyć je na nowo! Biorąc pod uwagę rozmiary tego dzieła (18 metrów długości), była to praca tytaniczna.
Wiele zdobycznych skarbów znajdujących się na Wawelu zostało przez następcę Jana III Sobieskiego wywiezionych do Drezna. August II Mocny ogólnie traktował Polskę jak skarbiec, którym należy wspomóc jego kraj.  Gdzież go tu porównywać do innego władcy na polskim tronie - Stefana - który składając przysięgę polskiemu królestwu, był jej wierny co do joty i pomnażał potęgę państwa, którym z Bożej łaski władał.
Namiot wrócił do Polski dzięki Szymonowi Szwarcowi - antykwariuszowi, który namiot w 1934 roku odkupił i ofiarował na Wawel.
Kłamstwo wczorajszego obrazu zaś trwa w Austrii do dziś.
Przewodnik po Wiedniu, wydawany w wielu językach, opowiada o oblężeniu przez Turków i wielkim zwycięstwie odniesionym we wrześniu 1683 roku, jednak według tej opowieści obroną miasta dowodził... burmistrz. O Polakach nie ma wzmianki. Tak traktuje się historię...
Nie trzeba daleko szukać, bo i na naszym podwórku znajdziemy artykuły, które zamiast budować naszą dumę, uczą wstydu nawet za bohaterów spod Wiednia. Zamiast opowieści o niezwykłej walce, dziennikarze wynajdują błędy Sobieskiego, zupełnie jakby mieli do tego prawo. Szkoda, że ich nie było na wzgórzu Kahlenberg - tak dobrze by królowi doradzili...
Nie zważając na austriacką propagandę sukcesu i pedagogikę wstydu naszych mediów, możemy być dumni ze swojej historii. Uczymy się z niej także, że nikt nie pokaże naszej wielkości, jeżeli nie zrobimy tego sami, nikt nie przekaże prawdy, bo chętnych do spijania śmietanki zawsze znajdzie się wielu.


Inny turecki namiot prezentuje fundacja Czartoryskich:




Wszystkie zdjęcia pochodzą ze stron: historia.org i czartoryskich.pl

2 komentarze:

  1. Naprawdę, dla mnie wizyta niemieckojęzycznych dowódców w Tureckim obozie była tak absurdalna, że wziąłem zagadkę za pytanie retoryczne.
    Nie ważne jak sprzedają historię. Ważne jest to, że każdy syn i córka naszej ziemi wie, że kiedy nadchodzi huragan historii to nie da się nas złamać - a wielu i wiele razy od ponad tysiąca lat próbowało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby ten optymizm nie był na wyrost.
    Mam wrażenie, że dziś ludzie są tak zepsuci i głupi, że nie wiedzieliby o co i dlaczego należy się bić. Pomijając to, że walka wymaga wysiłku, wyrzeczeń i kosztów, a przecież "powinno być tak fajnie - może dałoby się jakiś dogadać?"
    Coraz mniej jest tych, którzy wiedzą co jest ważne - listę szlachty uczestniczącej w bitwie o Wiedeń czyta się jak Listę Katyńską (Archanioł zwrócił mi na to uwagę). Skoro zabrakło tych z zasadami wyrytymi w duszy jak w skale - jak się obronimy?
    Codzienność nie napawa optymizmem...
    http://www2.almamater.uj.edu.pl/107/05.pdf
    - na końcu mamy herby i nazwiska

    OdpowiedzUsuń