piątek, 6 lipca 2012

Gorąco

Ciepło jest miłe, a gorąco męczące. Od kilku lat bardzo źle znoszę temperatury powyżej 27 stopni. Kiedyś dziwiłam się innym, że w gorące dni ruszają się powoli i niechętnie. Wyjście do cienia niewiele zmienia, bo od kilku dni w cieniu mamy 35 stopni ciepła. Pokój, w którym toczy się nasze życie, od ósmej rano do zachodu słońca jest ogrzewany przez promienie słoneczne, więc mimo zasłoniętych okien i wentylatora, temperatura jest niewiele niższa niż na zewnątrz. W sypialni wschodzące słońce smaży nas od wyłonienia się zza horyzontu. Lato.
Miasto nie oferuje zbyt wiele atrakcji. Najbliższy basen w remoncie. Młodsze dzieci mogą brać udział w półkoloniach. Moje dzieci przestały być "młodsze". Tak więc, nie tylko dla mnie, wakacje - wielka radość dla dzieci, stają się wielkim kłopotem dla rodziców.
Dzieci powyżej podstawówki, które nie mogą wyjechać na całe wakacje (kogo na to stać?) po prostu w mieście się nudzą. Nic dziwnego, że młodzież najbardziej rozrabia latem.
Dlaczego szkoły nie organizują opieki dla swoich uczniów?
Dlaczego nauczyciele, którzy tak niewiele oferują swoim uczniom (nie wszyscy) podczas roku szkolnego maja dodatkowo dwa miesiące wolnego latem ?
Każdy nauczyciel czytający te słowa natychmiast się oburzy - przecież praca z dziećmi jest trudna. Wiem. Byłam nauczycielką. Trudna jest też praca na kopalni i w sklepie, i na polu. Jeżeli dokonało się jakiegoś wyboru samodzielnie, to nie ma już miejsca na narzekanie. Miesiąc wolnego latem - to dość by odpocząć, a pozostały miesiąc mógłby być pracą wakacyjną z dziećmi. To zupełnie co innego niż nauczanie - i dzieci mniej. Ale cóż - nikt nie chce oddać przywilejów, i stąd wakacje to problem.
Duży problem.
Nie ma żadnych organizacji chętnych do opieki nad młodzieżą - nawet odpłatnie? Po co coś robić, skoro można nie robić ? W dodatku formalności związane z opieką nad dziećmi zniechęcają zupełnie.
Mamy więc młodzież demolującą z nudów nasze osiedla, mamy picie wódki - i nie tylko, ucieczki z domów, i jeszcze młodociane matki kolejną wiosną.
Nam pozostają rowerowe wycieczki do pobliskiego lasu, ogrodowe kąpiele z udziałem węża ogrodowego, wypożyczalnia filmów i jednodniowe wycieczki.
Mnie pozostaje jeszcze szycie.
Powstały już w 90% podkładki "farmerskie". Zabrakło mi zielonej koronki, ale najbliższy wypad do pasmanterii załatwi sprawę.
Na swoją kolej czekają niebieskie bawełny, ale po drodze jeszcze mam plany kompotowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz