piątek, 6 kwietnia 2012

Szynki i baby

Wielkie sprzątanie za nami, wielkie zakupy za nami, a teraz trwa wielkie pieczenie. Te wielkie zakupy może nie były takie znów wielkie, niemniej, jak to przed weekendem, musiały być zrobione. Tymczasem odbywa się pieczenie. Sernik z brzoskwiniami w wykonaniu córuchny już się studzi, babkowy baranek czeka na posypanie cukrem - pudrem, drożdżowy warkocz pieczony "na okrętkę" w tortowej formie z kominkiem może nie doczekać niedzieli... Jeszcze na swoją kolej czeka serowa "pascha" - ta na szczęście nie potrzebuje pieczenia. Coś dzieci mówiły jeszcze o mazurkach lub pleśniaku. Zobaczymy jutro, jak szybko wszystko znika. Święta, co prawda tylko w rodzinnym gronie, ale i tak będzie nas siedmioro, w tym dwóch młodzieńców intensywnie rosnących, spodziewam się nagłego znikania słodkich (i nie tylko) potraw. W kuchni rozmraża się "gęś owsiana" na świąteczne obiady, za to rybka na jutro czeka w zamrażarce. I jeszcze szyneczki. Własnoręcznie peklowane wędzą się w czereśniowym dymie pilnie doglądane przez bratanka. Oby wyszły jak najlepsze, bo w tej dziedzinie nie mam wielkiego doświadczenia.
Tyle prac wykonanych, po to, by uczcić największe święto wiary, nadziei i miłości.
 Nie zapominajmy o jego prawdziwym sensie! Nie rozmieniajmy na kolorowe pisanki, kicające zajączki i piszczące kurczaczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz