poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Panna młoda

Ania z Zielonego Wzgórza miała za oknem drzewo, które obsypane wiosennym kwieciem było przez nią nazywane Panną Młodą. Teraz takie panny królują w ogrodach - także w moim. Rozrosła się u mnie czereśnia, która jako dzikus z pestki wyrosły owoce ma maleńkie, ale za to bardzo słodkie i aromatyczne.
Wracając do szycia... Dziś zamiast kończyć podkładki zabrałam się za koszyk. Stał sobie na kredensie od świąt - pewna bardzo miła osoba przyniosła w nim słodycze dla dzieci. "Wzięta z zaskoczenia" tym gestem nie mogłam się natychmiast wywdzięczyć, dlatego zabrałam się dziś za jego obszywanie.

Przy rączce zawisł "pomponik" z perełką oraz "bąbelki" i serduszka.
Serduszka z każdej strony prezentują się inaczej.
Cała rączka została obszyta zieloną łączką. Środek koszyka to jasno seledynowy materiał obszyty na zewnątrz soczystą zielenią i koronką z bawełny.
Poszalałam sobie. Cały koszyk będzie kompletem z wcześniej uszytymi podkładkami na stół.
Koszyk dotarł już do miejsca przeznaczenia, dlatego nie mam już szansy żeby jeszcze raz zrobić zdjęcia - niestety dopiero po zgraniu na komputer pokazały swoje nieostre oblicze. Trudno, ogólny zarys udało się przekazać...

Kiedyś pisałam o cieście drożdżowym i obiecałam podzielić się sposobem na zawsze udany wypiek. Pierwszy warunek to ciepło - żeby ciasto wyrosło w kuchni musi być ciepło. Pracę zaczynam zawsze od podgrzania mleka, w którym rozpuszczam drożdże - musi być letnie - nie gorące. Dodaję łyżeczkę cukru i łyżkę mąki na pół szklanki mleka (zamieszać). Całość wlewam do miski z potrzebną ilością mąki dopiero kiedy drożdże wyjdą ze szklanki. Dodaję wtedy po kolei inne składniki ciasta. I warunek trzeci - ciasto trzeba wyrabiać co najmniej dziesięć minut - lepiej dłużej. Kiedyś wydawało mi się to bardzo trudne, a tymczasem drożdżowiec to najłatwiejsze ciasto na świecie. No może zaraz po biszkopcie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz