czwartek, 16 lutego 2012

Nowa buzia


W kolejce czeka buzia wesołej, czerstwej kobitki – aż się prosi o ubranie jej w strój ludowy.
To dopiero wyzwanie – godziny zszywania, dopasowywania...

Im ciekawszy pomysł tym więcej czasu potrzeba na jego realizację. Są już buciki dla Madame.
Dziś przy porannej kawie zaczęłam myśleć o niewolnictwie. Nie tym z przeszłości. Nie o tych, którzy zniewoleni warunkami ekonomicznymi pracują we wszystkie dni tygodnia odbierając siebie rodzinie.
O nas samych, O tym zniewoleniu, którego nawet nie jesteśmy świadomi. O tym, że mamy przymus posiadania ciągle nowych rzeczy. Nie potrafimy już używać przedmiotów tak długo, jak długo nam służą. MUSIMY je ciągle wymieniać i kupować nowsze, bo stare są niemodne lub widać na nich ślady zużycia. Wspaniały jest dla mnie cytat z dziecięcej baśni, gdzie bohater mówi do kota o swoich butach „dostałem je po dziadku – są jeszcze prawie nowe!” Niestety jakość przedmiotów otaczających nas dopełnia to błędne koło. Kupujemy rzeczy nietrwałe, bo takie są łatwo dostępne i na takie nas stać, często wzdychając do sprzętów jakie mieli nasi dziadkowie. Zwróciliście uwagę, że kiedyś robiło się rzeczy nie tylko trwałe, ale dodatkowo zawsze piękne?
Przyznaję, że proste formy mogą być piękne, ale dlaczego odebrano im duszę? I szanse na ożywienie ludźmi? Spójrzcie na reklamy mebli kuchennych. Zwykle towarzyszy im piękna kobieta w stroju wieczorowym. I tylko tak te kuchnie prezentują się dobrze. Sterylne, wysprzątane, bezduszne. Wyobraźcie sobie,że ta sama pani gotuje właśnie obiad, albo piecze ciasto i pomagają jej w tym dzieci. Wieczorowa suknia ląduje w szafie lub zakrywa ją obszerny fartuch, na blatach robi się bałagan, a na błyszczących frontach pozostają ślady dziecięcych paluszków. Znika cały szyk i elegancja. Nawet ta reklama lansuje styl gotowania „bez bałaganu” - półproduktów, lub gotowych dań odgrzewanych w kuchence mikrofalowej. I lepiej żeby nie było dzieci – bo zrobią bałagan.
Niewoli nas „lans”.
    Inna forma zniewolenia zabiera nasz czas.
Ciągle go nie mamy i ciągle go marnujemy pozwalając go sobie odbierać – głównie telewizji i (przynajmniej niektórzy) internetowi . I tu kolejny przymus. Jeżeli nie nagrywamy programów (kto nagrywa?!), to telewizor mówi kiedy mamy usiąść i oglądać, kiedy można pójść do toalety (w przerwie reklamowej) lub po kanapkę...  Jesteśmy niewolnikami przedmiotów i kradzionego czasu. Wyłączenie telewizora darowuje mnóstwo czasu i możliwości. Spróbujcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz